Tags Posts tagged with "szury"

szury

2990

W ostatnich latach rośnie zainteresowanie czynnikami psychologicznymi, które napędzają popularność teorii spiskowych. Ludzie mogą być podatni na teorie spiskowe, gdy pozwalają one zaspokoić ważne potrzeby psychologiczne, które można podzielić na kategorie poznawcze (np. pragnienie zrozumienia, ścisłości i subiektywnej pewności), egzystencjalne (np. pragnienie kontroli i bezpieczeństwa) oraz społeczne (np. pragnienie utrzymania pozytywnego obrazu siebie lub grupy).  Większość dostępnych wyników badań analizujących konsekwencje wiary w teorie spiskowe nie wskazuje jednak na to, że pomagają one ludziom zaspokajać te potrzeby.

Poszukiwanie wyjaśnień obserwowanych zdarzeń jest zasadniczą częścią budowania stabilnego, dokładnego i wewnętrznie spójnego rozumienia świata. Specyficzne motywy poznawcze, którym mogą służyć teorie spiskowe, obejmują zaspokajaną ciekawość (gdy informacje są niedostępne), zmniejszanie niepewności i oszołomienia (gdy dostępne informacje są sprzeczne),  poszukiwanie ukrytego znaczenia (gdy zdarzenia wydają się przypadkowe) oraz obronę własnych przekonań przed zaprzeczeniem.

W odniesieniu do tych motywów teorie spiskowe mają atrybuty, które odróżniają je od innych rodzajów wyjaśnień przyczynowych. Teorie spiskowe są spekulacjami o różnym stopniu nasilenia, gdyż traktują o działaniach ukrytych przed opinią publiczną i sugerują koordynację spisku przez szereg różnych osób. Są tym samym niejako odporne na zdementowanie, ponieważ według założeń tych teorii, osoby zamieszane w spisek ukrywają się i dezinformują, aby ukryć swoje działania, a ludzie, którzy próbują obalać teorie spiskowe, mogą sami być częścią spisku. Pokrewną właściwością teorii spiskowych jest to, że mogą chronić ugruntowane przekonania poprzez podejście do dowodów (np. wyników badań naukowych) jako do „produktu” mającego swój udział i określone znaczenie w całym spisku [1] [2].

Teorie spiskowe wydają się dostarczać szerokich, wewnętrznie spójnych wyjaśnień, które pozwalają ludziom zachować przekonania w obliczu niepewności i sprzeczności.  Badania sugerują, że wiara w teorie spiskowe jest silniejsza, gdy zwiększona jest motywacja do poszukiwania wzorców w swoim środowisku [3].  Wydaje się również, że wiara w teorie spiskowe jest silniejsza, gdy wydarzenia są szczególnie duże lub znaczące, a ludzie są nieusatysfakcjonowani przyziemnymi wyjaśnieniami [4]. Badania sugerują również, że wiara w spisek jest silniejsza, gdy ludzie doświadczają cierpienia w wyniku poczucia niepewności [5].

Poznawcze wady teorii spiskowych nie wydają się być oczywiste dla ludzi, którzy nie mają zdolności lub motywacji do krytycznego i racjonalnego myślenia. Przekonanie o spisku jest skorelowane z niższym poziomem myślenia analitycznego [6] i niższym poziomem wykształcenia [7]. Wiąże się również z tendencją do przeceniania prawdopodobieństwa współwystępowania zdarzeń [8] oraz tendencją do postrzegania sprawczości i intencjonalności tam, gdzie jej nie ma [9].

Niektóre badania wskazują, że teorie spiskowe mogą być bardziej atrakcyjne niż satysfakcjonujące. Skrajne i ugruntowane postawy związane są z przekonaniami spiskowymi, co sugeruje, że mogą one pomagać ludziom bronić swoich przekonań przed zaprzeczeniem [10].

Wyjaśnienia przyczynowe służą również potrzebie bezpieczeństwa i sprawowania kontroli nad swoim środowiskiem [11]. Kilka wczesnych teorii dotyczących podłoża przekonań spiskowych sugerowało, że ludzie zwracają się ku nim, aby uzyskać kompensacyjną satysfakcję, gdy niektóre z ich potrzeb są zagrożone. Na przykład ludzie mogą otrzymywać kompensacyjne poczucie kontroli poprzez teorie spiskowe, ponieważ dają im one możliwość odrzucenia oficjalnych narracji i wtedy mogą poczuć, że posiadają swoje alternatywne wyjaśnienie [12]. Teorie spiskowe mogą zwiększać poczucie bezpieczeństwa odgrywając rolę formy wykrywania oszustw, w ramach której rozpoznawane mają być niebezpieczne i niegodne zaufania osoby, a zagrożenie, jakie one stwarzają, ma być redukowane lub neutralizowane [13].

Badania wykazały, że ludzie chętnie sięgają po teorie spiskowe, gdy czują niepokój [14] i bezsilność [15]. Inne badania wskazują na to, że przekonanie o spisku jest silnie związane z brakiem kontroli społeczno-politycznej lub brakiem wsparcia psychologicznego [16].

Podatność na wyjaśnienia spiskowe może być również podyktowana chęcią przynależności i utrzymania pozytywnego obrazu siebie lub swojej społeczności. Badacze sugerują, że teorie spiskowe dowartościowują, pozwalając na przypisywanie innym winy za obserwowane negatywne skutki konkretnych zjawisk. W ten sposób mogą pomagać w utrzymywaniu pozytywnego obrazu siebie i swojego środowiska jako kompetentnego i moralnego, ale sabotowanego przez innych, potężnych i pozbawionych skrupułów, ludzi. Jeśli tak jest, można domniemywać, że teorie spiskowe są szczególnie atrakcyjne dla osób, które czują, że ich wizerunek lub wizerunek grupy, której są częścią może być zagrożony [17].

Wyniki badań sugerują, że doświadczenia ostracyzmu skłaniają ludzi do wiary w przesądy i teorie spiskowe, najwyraźniej w celu nadania sensu ich doświadczeniom[18]. Członkowie grup, którzy mają obiektywnie niższy status ze względu na pochodzenie etniczne lub dochód są bardziej skłonni do popierania teorii spiskowych [19]  [20] .

Badania sugerują również, że teorie spiskowe mogą być wykorzystywane defensywnie, aby uwolnić siebie lub swoje środowisko od poczucia winy z powodu swojego niekorzystnego położenia. Zgodnie z tą defensywną motywacją, skłonność do przejawiania przekonań spiskowych wiąże się z narcyzmem – wyolbrzymionym poglądem na samego siebie, wymagającym zewnętrznej walidacji i powiązanym z paranoidalnymi tendencjami [21]. Grupy, które czują, że stały się ofiarami pewnego zjawiska, częściej popierają teorie spiskowe dotyczące wpływowych, wrogich grup interesu [22].

Chociaż niektórych ludzi wyraźnie pociągają teorie spiskowe, wcale nie jest jasne, czy utożsamianie się z nimi jest owocnym sposobem na zaspokajanie własnych potrzeb. Cechą teorii spiskowych jest ich negatywny i nieufny stosunek wobec innych ludzi czy grup. Jest więc prawdopodobne, że są one nie tylko objawem, ale także przyczyną poczucia wyobcowania i anomii – poczucia osobistego niepokoju i niezrozumienia świata społecznego [23]. Badania pokazują, że narażenie na teorie spiskowe zmniejsza zaufanie do instytucji rządowych, nawet jeśli teorie spiskowe nie są powiązane z tymi instytucjami [24]. Powodują także rozczarowanie politykami i naukowcami [25]. Badania sugerują, że pomimo uciekania w przekonania spiskowe przez ludzi, którzy mają wzmożone potrzeby poznawcze, egzystencjalne i społeczne, teorie spiskowe mogą im w ogóle na te potrzeby nie odpowiadać. W tym sensie teorie spiskowe mogą być postrzegane jako ironiczny lub autodestrukcyjny przejaw motywacji poznania społecznego.

Istnieją również podstawy, aby oczekiwać, że przyszłe badania wykażą, że teorie spiskowe w jakimś stopniu zaspokajają potrzeby niektórych osób. Eksperymentalne badania przeprowadzone do tej pory dotyczyły populacji, które nie są szczególnie pokrzywdzone lub zagrożone i które generalnie nie popierają teorii spiskowych (np. studenci). Dla tych ludzi teorie spiskowe mogą być odbierane jako niepokojące, destabilizujące i potencjalnie alienujące. Jednak według niektórych naukowców teorie spiskowe mogą czasami być adaptacyjne dla pewnych osób. Dotyczy to grup i jednostek, które są już wyobcowane ze społeczeństwa i którym to teorie spiskowe mogą oferować pewną rekompensatę, jak również poprzez związane z tym poczucie solidarności i zaangażowania działania zbiorowe [26] [27]. W społecznościach, w których teorie spiskowe są powszechne, wiara w spisek może stanowić ważne źródło przynależności i poczucia tworzenia własnej, wspólnej rzeczywistości.

Aby przeprowadzić rzetelne testy użyteczności przekonań spiskowych, potrzebne są kontrolowane badania podłużne i eksperymentalne populacji zagrożonych i znajdujących się w niekorzystnej sytuacji. W jednym z projektów badacze odkryli, że szkodliwy wpływ tych zagrożeń na ogólny dobrostan został wyeliminowany, gdy uczestnicy byli pod wpływem teorii spiskowych [28]. Przyszłe badania muszą obejmować osoby, których potrzeby psychologiczne są chronicznie lub eksperymentalnie zagrożone, i ustalić, czy wiara w spisek przybliża ich lub oddala od zaspokojenia tych potrzeb.

 

1666

„Jestem tu bez swojego personelu i bez ciasta, ale pieniądze i tak znikają. Wyobraź sobie, że od dnia naszego wyjazdu wypiłem tylko jedną butelkę szampana i to nie na raz” – napisał Aleksander Siergiejewicz Puszkin w liście do przyjaciela w lipcu 1831 r.  Rosyjski poeta uciekł przed cholerą na kwarantannę w Carskim Siole i nawiązywał w ten sposób do epidemii, która nawiedziła Rosję.

4 lipca 1831 Petersburg zbuntował się przeciwko surowym restrykcjom sanitarnym. Niektórzy buntownicy uważali pandemię za fikcję, inni z kolei za sprytnie zaaranżowany sabotaż, a nawet podstępną serię zatruć. Zanim interweniowało wojsko, główny szpital miejski był oblężony przez tłum. Car Mikołaj I osobiście brał udział w tłumieniu zamieszek.

Wybuchy epidemii cholery w XIX wieku zdarzały się regularnie, ale epidemia z 1931 r. była szczególna, ponieważ w ciągu kilku miesięcy zmarło prawie pięć tysięcy osób (połowa stwierdzonych przypadków). W Petersburgu odbywało się wtedy sporo prac budowlanych, a latem w mieście pojawiło się wielu przybyszów zatrudnionych do prac sezonowych. Oni jako pierwsi zachorowali z powodu złego jedzenia i korzystania z brudnej wody z rzeki.

Absurdy, które się wtedy wyczyniały, początkowo mogły bawić, ale potem stały się przerażające – mówi Ksenia Barabanova z Centrum Historii Środowiska i Techniki (CETH) Europejskiego Uniwersytetu w St. Petersburgu (EUSP). – Na przykład władze najpierw zaapelowały, aby nie pić dużo alkoholu, ale potem powiedziały, że aby pokonać chorobę, można wypić szklankę. Ludzie zaczęli masowo pić.  Potem był rozkaz, żeby wszystkich pijanych zabierać do szpitala, więc zdrowych pijaków hospitalizowano, a jednocześnie wśród ludzi zaczęły krążyć plotki. Że lekarze zabierają zdrowych ludzi do wypompowywania krwi.

„Nie ma cholery! Co to za cholera?!” – tymi słowami zniechęconego Aleksandra Bashuckiego, adiutanta generalnego gubernatora Sankt Petersburga, przywitali buntownicy z Placu Sennaja – rozgrzani mieszczanie, którzy domagali się zniesienia restrykcji sanitarnych i szybkiego powrotu do zwykłego wielkomiejskiego życia.

Podobnie jak w naszych czasach, negacjoniści cholery różnili się między sobą- wśród nich ponoszący różnego rodzaju straty przedstawiciele małych firm i po prostu sceptycy, którzy odmawiali uznania choroby za chorobę, a także element przestępczy i zdesperowani krewni zmarłych.

Ku przerażeniu władz miasta, wszyscy, którzy wątpili w istnienie cholery, znaleźli siłę, by zjednoczyć się przeciwko jej leczeniu. W lipcu 1831 r. główny szpital w stolicy został zajęty przez denialistów, pacjentów „zwolniono”, a w celu wykazania, że wcale nie chorują, uroczyście przepędzono ich przez plac. Aby stłumić niepokoje użyto wojska i car Mikołaj I sam zwrócił się do tłumu. Udało się w ten sposób uspokoić sytuację na kilka dni, ale już 23 lipca wybuchły zamieszki połączone z atakami na lekarzy (15 z nich zmarło). Niepokoje w imperium nie ustały, dopóki sama epidemia, która przybyła z Indii, nie zaczęła ustępować w tym samym roku.

Teoria spiskowa, według której choroba była spowodowana zatruciem, wywodziła się z naiwnej obserwacji przebiegu manifestacji pierwszych objawów choroby. Dlatego bardzo szybko stała się popularna. Świadek tych wydarzeń Osip Przetsławski pisał: „Nagłość choroby, jej okropne objawy oraz fakt, że rozwinęła się bezpośrednio po złym jedzeniu lub wypiciu zimnego napoju, dały podstawy do przekonania, że ​​nie ma epidemii i że ludzie ulegli zatruciu”.

Niewykształceni mieszczanie wierzyli, że objawy cholery skrywają działanie trucizny, którą można spryskać warzywa, owoce, ubrania, kwas chlebowy, które zostały pozostawione bez opieki, a nawet samą rzekę Newę. W 1831 roku w Polsce wybuchło powstanie, a po stolicy rozeszły się pogłoski, że polscy tubylcy chcąc pomścić swoje porażki potajemnie wlali do rzeki ogromne ilości arszeniku. Strach szerzył się, a podejrzenia zaczęły padać na osoby noszące fiolki z płynami medycznymi, które niedoinformowani ludzie mylili z trucizną. W Petersburgu utworzono oddziały w celu poszukiwania „podejrzanych” i ich trucizny. Złapani „na gorącym uczynku” byli czasami zmuszani do wypicia całej zawartości apteczek, potem byli bici do nieprzytomności lub zmuszani do odebrania sobie życia.

O polowaniu na „trucicieli” wspominał rosyjski pisarz Aleksander Hercen. Natomiast żona poety Niekrasowa, Awdotia Panajewa, w ten sposób opisała atak, który obserwowała na własne oczy:

„Widziałam z balkonu, jak „truciciel” został złapany w małym sklepie na ulicy Oficerskiej, natychmiast utworzył się tłum, a nieszczęśnika wywleczono na ulicę. Jego ojciec pobiegł go ratować. Sklepikarze i wielu innych dobrze znało jego ojca i ledwo udało mu się przekonać tłum do zabrania truciciela na policję i pójścia z tłumem na posterunek policji, który znajdował się nieopodal w małej uliczce. Postać nieszczęsnego „truciciela” była posępna, jego ubranie było podarte, twarz zakrwawiona, włosy potargane, sam nie mógł już chodzić.”

„Był to biedny urzędnik. Opuszczając nabożeństwo kupił funt mąki ziemniaczanej i włożył zawiniątko do kieszeni płaszcza; orientując się, że zapomniał kupić cukier, wszedł do małego sklepu, kupił pół funta cukru, schował go do kieszeni, ale papier z mąką ziemniaczaną porwał się i poplamił mu rękę. Sklepikarze, widząc to, krzyczeli: „Truciciel”.”

Odrzucenie środków sanitarnych i restrykcyjnych w stolicy nie zawsze było podyktowane tylko zaściankowością lub łatwowiernością w plotki. Niektórzy z oburzonych ponieśli duże straty ekonomiczne, za które mieli nadzieję wyrównać rachunki. Handlarze owocami skarżyli się generalnemu gubernatorowi Sankt Petersburga, Peterowi Essenowi: „… wyrzucamy stosy jagód; brzoskwinie, śliwki i różne owoce zmarnowały się w ogromnych ilościach”. Podobnie jak w naszych czasach, ucierpiała działalność restauracyjna, zwłaszcza sprzedaż potraw wędzonych i solonych, których zalecano unikać w czasie epidemii. Lekarze wzywali do samoizolacji, a dochody karczm spadały, nawet jeśli były otwarte. Wzrastało więc niezadowolenie przedsiębiorców.

Krewni zmarłych na epidemię, którzy nie otrząsnęli się z żalu, żywili jeszcze większą niechęć do lekarzy. Według żyjącego w tamtych czasach rosyjskiego dramaturga i aktora Piotra Karatygina początek lipcowych zamieszek zapoczątkowała wiadomość o śmierci żony woźnicy jednego z kupców, hospitalizowanej podczas jego nieobecności, a wcześniej całkowicie zdrowej. Mężczyzna nie mógł zrozumieć szybkiego przebiegu choroby, ale dopiero pod koniec zmiany zastał żonę w „martwej” części szpitala. Wytrzymała tylko kilka godzin, bo była naprawdę chora, ale plotka o bandyckich lekarzach zdążyła rozejść się po Petersburgu.

Wydarzenia, które nastąpiły później, wywołały przerażenie wśród wykształconej części społeczeństwa. Szpital na Sennaya Ploshchad został zdobyty szturmem, a kilka osób zginęło z rąk tłumu. Uważano pacjentów za ofiary lekarzy i „uwalniano” ich od „niepotrzebnego” leczenia. Jak się okazało, nie wszyscy hospitalizowani wierzyli, że zostali zarażeni. Umieszczono ich na wozach i zaczęto pokazywać wszystkim zgromadzonymi jako dowód oszustwa. Komandor wojskowy Pavel Bashutsky widział, co stało się dalej: „Od rogu szpitala powoli rozciągała się osobliwa procesja: kilkanaście łóżek niesiono wysoko na ramionach, za nogi, nad głowami tłumu. Stojąc na nich ludzie w szpitalnych koszulach i czapkach wesoło tańczyli, śpiewali i pili za zdrowie napierających na szpital… Lud rozstąpił się, torując drogę i witając tę ​​triumfalną procesję śmiechem i entuzjastycznymi okrzykami.”

Kres krwawym zamieszkom, które przerodziły się w imprezę, położyła interwencja wojsk – Straży Życia pułku Siemionowskich, którzy okrążyli plac Sennaya. Kiedy niektórych uczestników zamieszek aresztowano, a innych zepchnięto na bok, na miejscu niespodziewanie pojawił się car Mikołaj I i osobiście zwrócił się do tłumu. Doniesienia o tym, jak do tego doszło są różne. Według jednej wersji cesarz pokazał ostatkom tłumu butelkę stosowanego ówcześnie medykamentu, którym próbowano leczyć cholerę i popijając jej zawartość na oczach wszystkich, zademonstrował, że tu wcale nie chodzi o truciznę. Towarzyszący cesarzowi lekarz zbladł ze zgrozy i ostrzegł Mikołaja, że ​​może stracić zęby (lek zawierał rtęć). – W takim razie zrobisz mi nową szczękę – odpowiedział chłodno król.

Inna wersja mówi o tym, że car nikogo nie przekonywał, tylko opierał się na swojej brutalnej sile. – Na kolana! – warknął. – Czy jesteście Rosjanami? Dlaczego buntujecie się jak Francuzi czy Polacy? Ja ponoszę odpowiedzialność za was przed Bogiem!” Spotkanie cesarza z ludem zakończyło się obopólną zgodą, a Mikołaj, który lekceważył zasady samoizolacji, pocałował nawet jednego z buntowników w czoło.

Wybuch przemocy ze strony negacjonistów cholery zakończył się w krótkim czasie, ale przerażenie i nieporozumienie wywołane rozprzestrzenianiem się choroby pozostały. Wielu z tych, którzy w ogóle nie zamierzali chwytać za broń, nie ufało medycynie. Ratunku szukali u szarlatanów, guślarzy i w wymyślonych przez siebie metodach leczenia. Według rosyjskiej pisarki Awdotji Panajewy byli tacy, którzy smarowali się kocim tłuszczem, spożywali smołę, pili byczą krew (a nawet spożywali ją w szklankach). Wzbudziło to zainteresowanie i naśladownictwo. Gubernator generalny Moskwy, książę Dmitrij Golicyn, dał się porwać metodom uzdrowiciela ludowego Chlebnikowa – zwalczał chorobę zakaźną dwoma składnikami: octem i sianem, które gotowano w garnku.

Jeszcze bardziej wyrazista od innych była metoda leczenia, wynaleziona osobiście przez innego arystokratę – gruzińskiego księcia Okropira i określana mianem „kototerapii”. Informacje o niej zachował historyk XIX wieku Michaił Pilyaev.

„Liczny personel tego księcia obejmował kilku czarowników od różnych chorób. Uważał ich za jedynych ekspertów i praktyków medycyny. Ale kiedy pierwsza fala cholera objęła stolicę, czarownicy księcia zostali zastąpieni przez koty. Natychmiast zwrócił się do czarowników, ale byli bezużyteczni. W rozpaczy wysłał wszystkich swoich ludzi po lekarzy. Pozostawiony sam sobie, biegał od kąta do kąta, nie wiedząc, co robić, i przypadkowo potykając się o swojego ukochanego kota. Wyobraź sobie jego zdumienie, gdy ogrzany przez dotyk jego ulubieńca, poczuł ulgę i wkrótce zasnął. Kiedy otworzył oczy, przed jego krzesłem stał w milczeniu tłum lekarzy. Od tego czasu książę kotów Okropir uważał je za jedyne panaceum nie tylko na cholerę, ale także na wszystkie choroby, a ponad sto tych czworonogów zostało na zawsze jego współlokatorami”.

Oprócz pogodnych ekscentryków na tle epidemii wyróżniają się profile złośliwych osób, które przyczyniły się do ignoranckich zamieszek. Przynajmniej jeden podżegacz, niejaki kapitan sztabowy Sverchevsky, zapisał się w historii ze swoimi proklamacjami. Przemawiał on w ten sposób: „Prawosławni chrześcijanie, wielcy Rosjanie! Z twojej dobrej natury nie podejrzewacie, że wasi szefowie są waszymi najgorszymi wrogami, którzy wzięli od Polaków dużą sumę pieniędzy, aby was wszystkich otruć”.

Źródła:

https://tass.ru/obschestvo/11772725

https://rusklik.tvnet.lv/7272686/holera-v-carskoy-rossii-i-covid-19-raznica-v-200-let-grabli-te-zhe

https://spbdnevnik.ru/news/2021-07-05/segodnya-ispolnilos-190-let-holernomu-buntu-v-peterburge

1212

Justyna Socha- jedna z głównych twarzy polskiego ruchu antycovidowego, a zarazem asystentka posła Konfederacji Grzegorza Brauna, w jednym ze swoich ostatnich postów na Facebooku porównała obecną sytuację w Polsce z sytuacją panującą podczas wojny w gettach żydowskich.

Cytując fragmenty artykułu Diany Walawender opublikowanego na portalu Historia.org.pl oraz książki Urszuli Glensk „Hirszfeldowie: zrozumieć krew”, caryca antycovidowców w atmosferze grozy buduje analogie odnoszące się do szczepionek lub kwarantanny, a także stwierdza, że można porównać niektórych polskich ekspertów medycznych do lekarzy nazistowskich. Wpis zawiera również sugestie, że nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z wydarzeń okresu II wojny światowej, a historia właśnie zatoczyła koło.

 

1865

Czołowy norweski teoretyk spiskowy, który uważał, że COVID-19 to mistyfikacja , zmarł z powodu infekcji koronawirusem zaledwie kilka dni po zorganizowaniu dwóch nielegalnych zgromadzeń w swojej posiadłości.

60-letni Hans Kristian Gaarder z Gran, gminy położonej 40 mil na północ od Oslo, po śmierci, którą poniósł 6 kwietnia uzyskał pozytywny wynik testu na obecność wirusa – poinformowali w tym tygodniu urzędnicy norwescy.

„Mężczyzna w wieku około 60 lat, mieszkający w Gran, zmarł po przebyciu COVID-19. Przed śmiercią nie badano go na obecność koronawirusa, ale pośmiertnie potwierdzono, że był zarażony wirusem” – podała gmina Gran w oświadczeniu na swojej stronie internetowej.

Śmierć Gaardera nastąpiła kilka dni po zorganizowaniu dwóch nielegalnych przyjęć domowych w dniach 26 i 27 marca. Nie wiadomo, ile dokładnie osób w nich uczestniczyło. Podobno Gaarder był chory już od kilku tygodni, ale utrzymywał to w tajemnicy, jak donosi newsinenglish.no.

Lokalne media podały, że od tego czasu kilkunastu uczestników tych imprez uzyskało pozytywny wynik testu na obecność wirusa.  

„Nie wiemy, ile osób brało udział w tych imprezach, ale prosimy wszystkich uczestników, aby jak najszybciej przystąpili do przeprowadzenia testów na koronawirusa” – poinformowała policja w komunikacie prasowym, zgodnie z doniesieniami newsinenglish.no .

Gaarder był zaciekłym teoretykiem spiskowym, który wykorzystywał różne kanały mediów społecznościowych do rozpowszechniania fałszywych informacji dotyczących pandemii koronawirusa, a także wyborów w USA w 2020 roku.

Często też porównywał COVID-19 do „czegoś, co będzie jak przeziębienie lub lekka grypa”. Gaarder często publikował również na temat iluminatów. W zeszłym miesiącu gmina Gan zakazała spotkań towarzyskich, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa.

Według Światowej Organizacji Zdrowia od początku pandemii Norwegia radzi sobie lepiej niż sąsiednia Szwecja, zgłaszając ponad 106 000 potwierdzonych przypadków i nieco ponad 700 zgonów.

1253


Youtuber występujący na portalu pod nazwą Pan Rękawica nagrał parodię wywiadu z ratownikiem medycznym opublikowanego przez Wojciecha Sumlińskiego. Autor zaznaczył w opisie publikacji, że „szlifuje tym filmikiem talent aktorski”, a mimo to materiał jest komentowany i udostępniany przez łatwowiernych użytkowników internetu jako kolejne potwierdzenie spisku, w jakim mają brać udział medycy.

 


10283

Coraz więcej głosów krytyki zbiera ostatni materiał prawicowego publicysty Wojciecha Sumlińskiego. „Spowiedź Ratownika” zawiera wywiad z rzekomym ratownikiem medycznym, który wysuwa w nim szereg kontrowersyjnych tez, np. że zdrowi pacjenci bez objawów, na podstawie fałszywych wyników testów na koronawirusa są masowo kierowani do szpitali jednoimiennych. 

Materiał opublikowany przez Sumlińskiego spotkał się z masową krytyką ze strony środowiska medycznego, które zarzuca mu manipulacje i propagowanie fałszywych informacji.  Według opinii coraz większej liczby osób związanych z ratownictwem medycznym materiał ten nijak ma się do tego jak wygląda obecnie sytuacja systemu ochrony zdrowia w Polsce.

Informatora Sumlińskiego skrytykował również na łamach portalu tarnogorski.info Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach:

– Ten człowiek, który był wzięty do tego wywiadu jest niekompetentny, nie używa w ogóle terminologii medycznej w tym co mówił. Nie zdarzyło się tak, żeby ratownik medyczny używał u nas soli fizjologicznej, albo żeby ktokolwiek pozwolił na to, żeby używać soli fizjologicznej do takich badań.

Jeden z głosów krytyki zamieścił ratownik medyczny publikujący na kanale YT SORry, tu Yanek:

 

Karol Bączkowski komentuje „Spowiedź Ratownika”. Chcesz poznać prawdę?

RANDOM POSTS

4381
W ostatnim czasie media społecznościowe zalewają fragmenty nagrań, które mają na celu przypiąć prezydentowi Ukrainy łatkę narkomana. Idzie to w sukurs celom przyjętym przez...